H&M, THE REAL CATWALK POLSKA, NIKE – CZYLI BODY POSITIVE WKRACZA NA SALONY!

by - czerwca 15, 2019



W ostatnich miesiącach wiele się dzieje w świecie Plus Size i Body Positive. Nie zdążyły opaść emocje po kampanii reklamowej H&M, jak niecały miesiąc później kobiety w różnych rozmiarach wyszły na ulice Warszawy, manifestując miłość i akceptację swojego ciała. Jak widać za ciosem poszła firma NIKE, która w Londyńskim sklepie postawiła manekina o bardziej krągłych kształtach. I chociaż wszystkie akcje spotkały się w większości z pozytywnym odbiorem (szczególnie za granicą), to jednak nie zabrakło fali hejtu, jako iż każde przedsięwzięcie promuje otyłość.

Cóż…McDonald jakoś nic nam nie dał. KFC też…

Ale po kolei.

H&M i naturalne modelki
W maju tego roku H&M pozytywnie mnie zaskoczyło. Jak zawsze ich idealne, wyretuszowane modelki, reklamujące stroje na idealne sylwetki, budziły we mnie sprzeczne emocje. Bo fajnie, że ktoś jest szczupły i ma sześciopak na brzuchu, ale gdzie w tym wszystkim reszta świata? No nie było. Aż do teraz.
Firma wyszła naprzeciw oczekiwaniom klientów i do swojej kampanii reklamowej zaprosiła modelki o różnych figurach, a zdjęcia promocyjne nie zostały poddane obróbce. Super, prawda? Wreszcie można zobaczyć jak naprawdę dana rzecz będzie leżeć na figurze typu np. gruszka. Jak dla mnie bomba! Kupili mnie tym całkowicie. Czy kupili resztę świata? I tak i nie. Standardowo za granicą przyjęło się to lepiej. A u Nas? Cytując Pana Z. Stonogę „Szkoda ryja strzępić”. Kobiety (bo ich w komentarzach zawsze jest najwięcej) uznały zdjęcia za…nieapetyczne i nieestetyczne. I to tylko dlatego, że jakaś tam modelka ma rozstępy czy fałdkę na brzuchu. Zamiast cieszyć się, że wreszcie można zobaczyć jak dany strój będzie leżał bez udziału czynników graficznych, to nie….najlepiej wylać wiadro pomyj. Standardowo było wielkie bum odnośnie tego, że te kobiety są „zaniedbane” i „leniwe” – no bo kto to widział w XXI wieku mieć cellulit? Dno dna i kilometr mułu, a to był dopiero początek.


The Real Catwalk Polska podbija Warszawę

            Na to wydarzenie czekałam jak na szpilkach z racji tego, że mogłam wziąć w nim udział osobiście. Pokaz kobiet i mężczyzn, ubranych tylko w bieliznę (u nas Panów zabrakło, a szkoda) w różnych rozmiarach, miał za zadanie uświadomić społeczeństwo, że każdy z Nas jest inny. Nosi inny rozmiar, ma inną historię i inne rysy na ciele. Pomysłodawcą całego eventu była Zuzanna Zakrzewska, która wzięła udział w takim pokazie jakiś czas temu we Włoszech. Cała otoczka solidarności, wsparcia i przyjaźni tak ją zauroczyła, że postanowiła taką akcję zrobić w Polsce. Może się wydawać, że to nic takiego - wyjść w bieliźnie – jednak tysiące patrzących na Ciebie oczu, dziennikarze czy fotografowie potrafią onieśmielić. Poza tym, wiele kobiet wciąż chowa się przed światem. Ma swój bezpieczny kąt, swoją strefę komfortu której nie chce opuszczać, bo boi się co powiedzą inni. To jest chore! Każdemu z Nas należy się prawo do życia i bycia takim jakim chce. Czy nosisz rozmiar xs czy xxl – Twoje ciało ma być Twoją świątynią z której to ty masz być dumna. A nie jakaś Kryśka spod jedynki, co sama Angeliną Jolie nie jest. Łatwo jest nam krytykować, hejtować. Ciężej jest się zastanowić – bo o zrozumienie to nawet nie proszę. Naczytałam się wiele opinii i komentarzy, jakoby cała impreza miała za zadanie usprawiedliwić otyłość. Szkoda, że nikt nie zauważył szczupłych dziewczyn, które brały udział. Łysej dziewczyny. Dziewczyn po depresji, które się okaleczały.  Nie, widać było tylko grubasów co promują otyłość. Uwierzcie mi, że żaden fast food nam nie zapłacił, a i ja nie szłam z plakietką na dupie z napisem „Żryj więcej! Bycie otyłym jest fajne” i chorągiewką Burdel Kinga. Shame.


            Jest to dla mnie naprawdę przykre co się wyprawia w sieci. Jeszcze bardziej smuci mnie fakt, że gównem obrzucają się wzajemnie kobiety. Jesteśmy dla siebie takimi sukami, tak sobie rzucamy kłody pod nogi, że niedługo większość będzie nurkować w szambie codziennie. Właśnie przez swoją zawiść, zazdrość, patologiczną nienawiść do innych ludzi. Bo to jest patologiczne. Takiej nienawiści nie widziałam od lat. W dobie internetu każdy jest dietetykiem, sportsmenem, trenerem personalnym i koleżanką Chodakowskiej. Każdy to profesor i on wie lepiej. Jak jesteś duża to dlatego, że dużo żresz, a jak jesteś bardzo chuda to dlatego, że nie żresz. Podejrzewam, że nawet przez chwilę dany hejter nie zastanowi się „Ej, ciekawe jak wygląda jej życie?” albo „Ciekawe czy coś działa by było jej lżej?” 
No nie, bo po co…jak widać myślenie boli.

NIKE i manekin plus size

            Wisienką na torcie zamieszania wokół body positive została firma NIKE. Tworząc kolekcję ubrań dla Plus Size, nie zapomniał o odpowiedniej prezentacji. I tak w Londyńskim sklepie stanął manekin o krągłych kształtach (warto wspomnieć, że w Ameryce Północnej takie istnieją od 2018 roku). Jak to odebrało społeczeństwo? Przedstawiciel firmy powiedział jasno „Kolekcja została stworzona w celu zapewnienia idealnego dopasowania w każdym rozmiarze, stąd odpowiednie manekiny”. No w końcu jaki jest sens reklamować rozmiar xxl na manekinie w rozmiarze s. Szkoda, ze ponownie taka akcja spotkała się z ogromem krytyki. Tanya Gold w felietonie dla Telegraph stwierdziła, że manekiny są tak naprawdę „otyłe” i „sprzedają kobietom niebezpieczne kłamstwo”. No żesz kurwa…jakie kłamstwo? Kłamstwem jest, że istnieją kobiety w większych rozmiarach? Z większym tyłkiem, biodrami czy talią? Tak wiele osób drze ryja, że kobiety plus size się nie ruszają, a na siłowni wyglądają niechlujnie. NIKE wyszło takim oskarżeniom naprzeciw, tworząc kolekcję i dalej jest źle.

Jak żyć drodzy hejterzy?

Szczupło. No bo jak inaczej?


„Czasami człowiek sądzi, że ujrzał już dno studni ludzkiej głupoty, ale spotyka kogoś, dzięki komu dowiaduje się, że ta studnia jednak nie ma dna.” Uwielbiam ten cytat – idealnie podsumowuje moją reakcję na pierdololo ludzi w sieci. Siedzą takie Grażynki i Halinki sfrustrowane życiem (no bo jak inaczej to określić) i pieprzą trzy po trzy jak to świat oszalał promując otyłość. Podziwiam ludzi którym chce się to robić – pisać i wylewać jad na każdego, kto chociaż trochę inaczej wygląda. Anja Rubik promuje anoreksję, Anna Lewandowska promuje nierealny wygląd matki, a my dziewczyny Plus Size otyłość, choroby serca i wysoki cholesterol. Powiem szczerze, że prędzej serce mi wysiądzie od czytania takich głupot, niż od mojej wagi.

Długo zbierałam się na ten post i jak widać jest on nacechowany wieloma emocjami, ale jak przejść obojętnie wokół takiej gówno burzy? Nie dogodzi się wszystkim, ba…nawet nie ma co się starać. Najlepszym wyjściem jest po prostu to olać.

Drogie dziewczyny (i Panowie również) – bądźcie szczęśliwe. Kochajcie siebie, pracujcie nas sobą jeśli czujecie taką potrzebę. Żyjcie zgodnie w własną wolą.

Drodzy hejterzy – ruch body positive to nie ślepe kochanie siebie i usprawiedliwianie swoich „wad” czy „niedoskonałości”. Dla każdego te określenie znaczy coś innego, ale przesłanie jest jedno – wiemy jak wyglądamy, akceptujemy siebie, nie promujemy niczego niezdrowego. Nic więcej. Szukamy tolerancji dla innych dziewczyn, szukamy wsparcia dla nich. Nie każdy jest jak Ja, Zuza czy masa innych dziewczyn, które w dupie mają wasze słowa. Są takie które nie wyjdą z domu w sukience. Takie które nie pójdą na plażę. Takie które nie wezmą się za siebie, bo boją się reakcji ludzi. Zastanówcie się chociaż przez chwilę – czy chcielibyście by wasze dziecko spotykały takie słowa, jakie wy kierujecie w stronę (według was) innych ludzi?

Nie wydaje mi się.




You May Also Like

0 komentarze