facebook twitter instagram tumblr

awaked-moments

life in a few words

  • Home
  • About
  • Reviews
  • Articles
  • Lifestyle
    • Beauty
    • Fashion
    • Food
    • Other
  • Contact/Cooperation

        Jak wiecie jestem totalną kosmetykomaniaczką. Za całą kolekcję „body care” mogłabym kupić niezły samochód. Nigdy nie mam dość i co rusz zaopatruje się w kolejne produkty. Taki mój urok. Uwielbiam testować kosmetyki do pielęgnacji i chociaż mam swoje ulubione marki, to chętnie sięgam po nowe. Ostatnio buszuję po dziale „natural”. Stwierdziłam, że muszę go przetestować, by zrozumieć jego fenomen. Czy to moda na bycie eco friendly czy może jednak świadoma pielęgnacja i chęć kontaktu z naturą? Myślę, że pół na pół. W Polsce coraz więcej firm stawia na nieprzetworzone składniki i naturalną produkcję. Z lepszym bądź gorszym skutkiem (patrz: afera z białym jeleniem). Ja na pierwszy ogień wybrałam firmę Vivetia i ich naturalne cuda. Jak się sprawdziły dowiecie się czytając dalej.

Kosmetyki naturalne – moda czy świadoma pielęgnacja
       
        Coraz częściej możemy spotkać się z pojęciem „kosmetyki naturalne”. To hasło jest używane czy raczej nadużywane przez większość firm. Dlatego warto przyjrzeć się bliżej temu zjawisku.
Zgodnie z Komitetem Ekspertów Produktów Kosmetycznych przy Komitecie Zdrowia Publicznego Rady Europy z 2000 roku kosmetyk naturalny „jest produktem mającym pielęgnować i upiększać za pomocą substancji naturalnych. Powinien być przyjazny dla skóry i środowiska, sprzyjający zdrowiu (…). Musi być otrzymywany ze składników pochodzenia naturalnego (roślinnego, zwierzęcego, mineralnego), które zostały pozyskane metodami mikrobiologicznymi, enzymatycznymi lub fizycznymi (np. tłoczenie, ekstrakcja, filtracja, destylacja, suszenie itp.).” Naturalność kosmetyków mogą potwierdzić również certyfikaty takie jak: ECOCERT, BDIH, SOIL ASSOCIATION, AIAB, NaTrue. Jednak na to patrzmy z przymrużenie oka, gdyż w dzisiejszym świecie wszystko da się kupić. Nawet certyfikat. Więc na co zwracać uwagę, by nie zostać wykiwanym?
        Przede wszystkim na skład. Czytajmy etykiety. Bądźmy świadomi, co kupujemy. W naturalnych kosmetykach nie mogą pojawić się silikony, detergenty czy syntetyczne barwniki. Nie ma miejsca na parabeny i pochodne ropy naftowej. Mamy za to: olejki eteryczne, ziołowe ekstrakty, naturalne barwniki, emulgatory i emolienty, mleko, lanolinę itp. Główną zasadą kosmetyków naturalnych jest wspieranie pracy skóry w jej naturalnych funkcjach fizjologicznych, ale bez zakłócania rytmu jej odnowy. Ta pielęgnacja wspiera, a nie robi za nas wszystko. Efekt? Naturalna, promienna i zdrowa skóra. Potrzeba jednak na to trochę czasu. A z cierpliwością bywa różnie. Jednak pomimo tego, coraz więcej osób stawia na naturę i świadomą pielęgnację. Nie zraża ich cena czy krótki czas przydatności produktu (naturalne kosmetyki mają znacznie krótszy czas i wyższą cenę). Chcą być eko, chcą dbać o planetę i samych siebie. I nawet jeśli kieruje nimi tylko chęć bycia modnym – to nikomu tym nie szkodzą, a wręcz przeciwnie. Dbają o siebie i planetę. A ja to popieram.

5 powodów dla których warto sięgać po kosmetyki naturalne:

  1. Uniwersalne zastosowanie – rzadko kiedy można znaleźć podział na grupy. Większość kosmetyków naturalnych nadaje się do stosowania przez wszystkich, niezależnie od wieku czy płci.
  2. Brak szkodliwych składników i chemikaliów (tj. parabeny, formaldehydy, aluminium itp.)– decydując się na ten rodzaj pielęgnacji jesteśmy w stanie w znacznym stopniu ograniczyć kontakt z chemią. Badania wskazują, że każdego dnia człowiek ma styczność z 500-600 rodzajami chemikaliów. Warto wyeliminować je z pielęgnacji.
  3. Skuteczność w działaniu – dzięki naturalnym substancjom, ekologicznym uprawom i braku chemicznego przetworzenia, kosmetyki takie mają skuteczniejsze działanie (wspomagają naturalne procesy zachodzące w skórze człowieka)
  4. Bezpieczne w stosowaniu – większość z nich jest hipoalergiczna, na bazie naturalnych składników pochodzenia roślinnego. Składniki muszą być przebadane, a uprawy pochodzić z certyfikowanych źródeł ekologicznych
  5. Ochrona środowiska naturalnego i zwierząt – produkty naturalne nie są testowane na zwierzętach, do opakowań używa się surowców wtórnych, które nadają się do recyklingu, a sam proces powstawania kosmetyków idzie w myśl zasady Zero Waste

Czy w praktyce faktycznie są takie bezpieczne i skuteczne? Tak, chociaż efekty przychodzą po dłuższym czasie i regularnej pielęgnacji. Na przykładzie Vivetii wiem, że te kosmetyki to przyszłość koncernów kosmetycznych.

O firmie i asortymencie

        Vivetia to polska firma kosmetyczna, która już od około 16 lat tworzy najwyższej jakości, naturalne
produkty do pielęgnacji twarzy i ciała. Produkty tej marki są nietestowane na zwierzętach, wegańskie (oprócz serum, które posiada ceramidy), bez parabenów i eco friendly. Zawierają co najmniej 95% składników naturalnych. Firma dba by cała produkcja odbywała się w sposób przyjazny dla środowiska i dokłada wszelkich starań by sprostać nawet największym wyzwaniom, jakie stawiają im klienci. „W naszych słoiczkach zamknęliśmy wartościowe składniki i chęć rozbudzenia w Tobie miłości do własnego ciała”. Główne wartości firmy to:
  • Sumienność
  • Partnerstwo
  • Naturalność
  • Przyjemność
  • Self-care
W asortymencie firmy znaleźć możemy kosmetyki do pielęgnacji ciała (balsam, masło, peeling) i twarzy (krem, serum) w różnych wariantach zapachowych. Produkty można kupić w pojedynczych sztukach albo skusić się na zestawy o zabawnych nazwach takich jak: Ciao Malina! By Malwina, Say it to my face by Misia czy Miłej podróży! By Tomasz. Oprócz tego firma oferuje bony podarunkowe (od 50 do 300 zł) oraz możliwość zapakowania kosmetyków na prezent wraz ze spersonalizowanym liścikiem.

        Największą popularnością cieszy się seria malinowa – z niej wybrałam masło do ciała „Malina”. Natomiast drugim produktem był krem do twarzy „Kwitnący sad” o którym słyszałam wiele dobrego od kilku zaprzyjaźnionych blogerek. Jak wiecie, kremy do twarzy to u mnie loteria – albo się pokochamy albo znienawidzimy. Moja skóra żyje własnym życiem, jest typową babką, która ni z gruszki ni z pietruszki potrafi strzelić focha i obdarzyć mnie cudownie czerwoną wysypką. Ale nie poddaje się i jeśli jakaś firma ma kremy do twarzy – zawsze kupię na spróbowanie. Na szczęście przy tych produktach, wszystko poszło gładko. Jak po maśle. :D
        
Masło do ciała jest z tych, co by się chciało jeść łyżeczką. Pachnie obłędnie i bardzo długo ten zapach utrzymuje się na skórze. Jest malinowo i słodko, ale nie dusząco. Mi ten zapach przypomina przetarte maliny, które dodaje do gorącej herbaty. Takie świeże, prosto z krzaczka. Gładka konsystencja świetnie rozprowadza się na skórze, nawilża i pozostawia ją aksamitnie gładką. Produkt zawiera w sobie masło shea, oleje (jojoba, ze słodkich migdałów, arganowy, z kiełków prszenicy i krokosza) oraz witaminę E. Dostępne jest w dwóch pojemnościach 30 ml oraz 120 ml.
Krem do twarzy to lato zamknięte w słoiczku. Kwiatowo-owocowy zapach otula skórę i zmysły. Ma bardzo delikatną konsystencje, nie pozostawia uczucia maski czy ściągnięcia, a wręcz przeciwnie – nawilża i odżywia skórę. Do stosowania rano i wieczorem. Fajnie zgrywa się z makijażem, także dla mnie to ogromny plus. Dostępny jest w dwóch pojemnościach 15 ml i 30 ml. Zawiera ekstrakty roślinne i owocowe oleje (z pestek winogron i żurawiny). Dobrze radzi sobie ze skórą skłonną do alergii i z AZS – u mnie nie wystąpiły żadne reakcje alergiczne. Zero wysypki, opuchlizny czy podrażnienia.

Podsumowując

        Kosmetyki naturalne to przyszłość. To hit, to moda, która niesie z sobą wiele dobrego. Dbamy o siebie i planetę. Unikamy szkodliwych substancji, jesteśmy świadomi swoich wyborów, a przy okazji wspieramy nasze środowisko. Cieszę się, że trafiłam na markę Vivetia, bo to dzięki niej bliżej poznałam temat kosmetyków naturalnych, to czym się charakteryzują i gdzie ich szukać. Ich malinowe mało znajduje się wysoko na liście moich ulubionych produktów, a krem do twarzy dołączył do zacnego grona (baaardzo wąskiego) produktów, które nie robią truskawki z mojej pyzatej mordki.



SPECJALNIE DLA WAS PRZYGOTOALIŚMY KOD RABATOWY WAŻDNY DO 10 SIERPNIA

NA HASŁO AWAKED20 MACIE 20% ZNIŻKI NA PRODUKTY MARKI VIVETIA

Share
Tweet
Pin
Share
1 komentarze

        Coraz większą popularnością cieszą się świece sojowe – naturalne, ekologiczne, wegańskie. W pięknych opakowaniach, o niebanalnych zapachach i kształtach. Świetne właściwości wosku naturalnego zostały odkryte setki lat temu, jednak dopiero od niedawna przyszło im konkurować ze świecami parafinowymi. A wielka szkoda! Świece sojowe są nie tylko bezpieczniejsze, ale i palą się zdecydowanie dłużej. Sama długo zwlekałam z zakupem, ale teraz nie wyobrażam sobie by w domu mogło się palić coś innego. Na mojej drodze stanął Wosk i Knot i totalnie przekonał mnie do ich asortymentu. O firmie, wosku i świecach przeczytacie poniżej.

Wosk sojowy i świece naturalne – właściwości i zalety

        Historia pierwszych świec sięga 3000 lat p.n.e. - wykonane był z łoju zwierzęcego i używane przez starożytne cywilizacje. W Polsce pierwsze podania o świecach łojowych z knotem z liścia datuje się na XVI wiek. Natomiast jeśli chodzi o świece naturalne (z wosku palmowego i sojowego) zaczęły swoją egzystencję w latach 90-tych XX wieku. Jak dobrze wiemy, przed oświetleniem gazowym i elektrycznym, świece były jedyną formą oświetlenia w domach po zachodzie słońca. Dziś świece kojarzą nam się z romantyczną kolacją, relaksem w zaciszu domowym i zimowymi wieczorami. Pobudzają zmysły, poprawiają nastrój. Warto jednak pamiętać, że świece parafinowe mogą jednak wyrządzić więcej krzywy niż pożytku. A to za sprawą składu. Świece parafinowe wytwarzają lotną sadzę i w czasie palenia w pomieszczeniach podnoszą poziom CO2. Parafina, z której są wykonane jest pochodną ropy i może nieźle zaszkodzić Nam i całemu otoczeniu. Bóle i zawroty głowy, mdłości – to tylko początek. Częste palenie takich świec możne doprowadzić do poważniejszych uszkodzeń naszych organów wewnętrznych. Łatwo także o poparzenia czy zabrudzenia. I tu wchodzi wosk naturalny.

        Wosk naturalny to nic innego jak wosk roślinny: palmowy, sojowy, kokosowy. Istnieje też wosk pszczeli (naturalny, nie poddawany procesom chemicznym, wytwarzany z plastrów pszczelich). Tutaj skupimy się jednak na tych roślinnych. Palą się ciepłym żółtym światłem, wosk jest miękki, szybciej się rozpuszcza, wypala się czysto. Do produkcji świec naturalnych używa się wyżej wymienionych wosków roślinnych, jednak największą popularnością cieszy się wosk sojowy. Wosk ten, sam w sobie pachnie delikatnie, łagodnie i pudrowo. Jest dzięki temu idealnym nośnikiem innych zapachów, ponieważ świetnie komponuje się z olejkami eterycznymi. Podzielić go można na: wosk miękki (do zalewania w pojemnikach, używany do masażu oraz wosków zapachowych) oraz na twardy (używany do świec filarowych, gładki po zastygnięciu). Świece sojowe wykonane z niemodyfikowanej soi, wyrabiane ręcznie, nie zawierają substancji szkodliwych – pestycydów itp. są więc idealną alternatywą dla świec parafinowych. Są bezpieczniejsze i zdrowsze. I mogą być używane przez alergików! Coraz częściej zwracamy uwagę na skład produktów – czy to jedzenia czy kosmetyków. Świadome żywienie i pielęgnacja nie jest już tylko zarezerwowana dla ekomaniaków. Świadome wybory pozwalają nam chronić nie tylko siebie, ale także planetę na której mieszkamy. Przy świecach również mamy zdrowszą alternatywę. Poniżej przedstawiam Wam 10 powodów, dla których warto sięgnąć po świece sojowe.

10 powodów, dla których warto wybrać świece sojowe:

1. Pochodzą ze źródeł odnawialnych, są naturalne (nie toksyczne) i biodegradowalne

2. Wytwarzają aż 90% mniej lotnej sadzy niż świece parafinowe

3. Łatwo schodzą z każdej powierzchni (wystarczy ciepła woda i mydło)

4. Święcę można aplikować na skórę

5. Nie powodują bólów głowy, ponieważ pozbawione są chemicznych dodatków

6. Dzięki niższej temperaturze palenia, poparzenia woskiem nie wchodzą w grę

7. Nie kopcą, nie dymią, nie podnoszą CO2 w atmosferze

8. Knot (zazwyczaj bawełniany) również pozbawiony jest szkodliwych składników

9. Palą się aż o 50% dłużej niż świece parafinowe (potrafią się wypalić też do końca)

10. Ich zapach jest intensywniejszy i bardziej wyrazisty

O firmie i produktach
        
        Wosk i Knot to polska marka, która działa od sierpnia 2020 roku w Trójmieście. Zanim zajęli się produkcją świec, gruntownie przekopali internet i przeanalizowali z czym to się je. Dzięki czemu mogli fachowo i z niezwykłą starannością zacząć produkcję swoich świec. Zaczynając od podstaw – roztapiając wosk, przytwierdzając knot do naczynia, aż po ręcznie przyklejenie etykiety, firma wznosi się na wyżyny a ich produkty cieszą się coraz większym zainteresowaniem. Wosk i Knot prowadzi również bloga w tematyce świecowo-edukacyjnym, do którego serdecznie Was zapraszam. Znajdziecie tam masę ciekawostek, a także instrukcje jak postępować ze świecami sojowymi.

        „Zapach to nic innego jak dotyk, który czujemy z daleka.” – takie hasło widnieje na stronie firmy. I ja się z tym zgadzam. Zapach potrafi tak mocno zakorzenić się w naszej podświadomości, że będzie wywoływać przeróżne emocje – od szczęścia, wzruszenia a na smutku kończąc. Nie bez powodu marketing sensoryczny jest tak bardzo popularny. Szczególnie z wykorzystaniem zapachu. Gdybym zawiązała Wam oczy i zaprowadziła do danego sklepu, od razu byście odgadli gdzie jesteście. Dlaczego? Bo wiele z nich rozpyla specyficzny, rozpoznawalny zapach, który ma za zadanie łączyć wasze wspomnienia z tym miejscem (najlepiej wychodzi to Mohito).

        Jeśli chodzi o asortyment to on wciąż się rozrasta. Firma nie spoczywa na laurach i co rusz tworzy nowe kombinacje zapachowe. Jak widzicie na zdjęciu ja skusiłam się na „Kwiat Bzu” oraz „Skórka chleba + karmel”. I nie wiem który zapach bardziej mi odpowiada. Ich intensywność jest niesamowita. Kwiat bzu przypomina mi o wiośnie, słyszę w głowie śpiew ptaków, czuję promienie słońca na skórze. Znów skórka chleba z karmelem kojarzy mi się z okresem świąt, gorącym kakao, kocem i sweterkami. I z jedzeniem! Jak to na grubaska przystało, gdybym nie widziała etykiety pewnie bym wzięła łyżkę i spróbowała. Świece są w szklanych opakowaniach, więc po wypaleniu możecie dać drugie życie naczyniu – nic się nie zmarnuje!
Oprócz tych świec znajdzie w sklepie takie zapachy jak: „brownie + dynia”, „piernik”, „różowa czekolada”, „aloes + ogórek”, „stara drukarnia” czy „dzika mięta”. Świece możecie kupować pojedynczo lub w zestawie (w wariancie 4,5 i 8). Dodatkowo firma oferuje również woski i akcesoria takie jak: kominki, gasidełka oraz sprzęt do robienia własnych świec. Jest w czym wybierać. Nawet najwybredniejszy znajdzie coś dla siebie. Mnie kusi sprawdzić jeszcze kilka świec – szczególnie „stara drukarnia” do mnie przemawia.

Podsumowując

        Wosk i Knot to zdecydowanie firma, która jeszcze nie raz nas zaskoczy – asortymentem i zapachami. Ich finezja w tworzeniu świec robi ogromne wrażenie, a miłość, jaką w to wkładają widać gołym okiem. A raczej czuć nosem. To oni przekonali mnie do świec sojowych. Z ich bloga dowiedziałam się wielu cennych rzeczy. A świece – jakość pierwsza klasa. Ich zapach, sposób palenia, piękne opakowanie - są warte każdej ceny. A ceny są naprawdę atrakcyjne. Mamy tutaj wysoką jakość za niewielką kwotę. I ja to szanuje. Są to świece na każdą kieszeń, nie tylko dla tych co mają konkretne wypłaty. Warto zamienić szkodliwe substancje na coś, co będzie bezpieczne nie tylko dla nas, ale i dla naszych zwierząt czy środowiska. Ja na pewno jeszcze nie raz skuszę się na zakupy. A dla Was na zachętę zostawiam kod rabatowy! I niech moc sojowa będzie z Wami!


KOD RABATOWY „AWAKEDMOMENTS15” WAŻNY DO KOŃCA LIPCA

„Piosenki i zapachy przenoszą człowieka w czasie bardziej niż cokolwiek innego. To zadziwiające, ile można sobie przypomnieć, dzięki kilku dźwiękom albo odrobinie zapachu...”
Share
Tweet
Pin
Share
No komentarze
        
        Podstawą funkcjonowania każdego ludzkiego organizmu jest przede wszystkim odpowiednio zbilansowana dieta i ruch. Jednak XXI wiek pozostawia wiele do życzenia pod względem jakości jedzenia dostępnego w sklepach. Zmodyfikowane truskawki, sztucznie hodowane pomidory czy ogórki kupione poza sezonem, nie będą zawierały tyle cennych witamin i minerałów, co ich odpowiednik dojrzewający w naturalnym czasie i na naturalnych nawozach. I tutaj właśnie wkraczają suplementy diety. Wsparcie dla naszego organizmu, które dla mnie jest już codziennością. Tym razem na tapetę wzięłam te od marki Grinday, która cieszy się dużą popularnością dzięki Clean Label, czyli czystym i naturalnym składem, Jak wypadły? Czytajcie dalej.

Suplementy diety: definicja i z czym to się je

        Ustawa o Bezpieczeństwie żywności i żywienia określa suplementy diety jako: środki spożywcze, które mają na celu uzupełnianie normalnej diety. Najczęściej są to źródła witamin i minerałów takich jak: witamina A, B1, B2, B6, B12, C, E, K, kwas foliowy, biotyna, chrom, krzem itp. Dodatkowo wspomagane sproszkowanymi ziołami, aminokwasami, błonnikiem czy luteiną. Regularne i racjonalne przyjmowanie wysoko jakościowych suplementów stanowi uzupełnienie naszego menu. Suplementy występują najczęściej w prostych postaciach ułatwiających ich zażywanie: kapsułki, tabletki, shoty czy proszek do rozpuszczania w wodzie. Pod względem prawnym – suplementy diety to nie leki. To środki spożywcze i traktowane są jak żywność, a co za tym idzie podlegają prawnym regulacjom, a decyzje o dopuszczeniu ich do obrotu podejmuje przede wszystkim Główny Inspektorat Sanitarny. Odpowiednią suplementację powinno dobierać się po uprzedniej konsultacji lekarskiej, na podstawie badań i obserwacji swojego organizmu. Trzeba być po prostu świadomym co się bierze i dlaczego. Jak szukać odpowiedniego wsparcia? Wybierając zaufane marki.

Grinday – natura zamknięta w kapsułkach

        Grinday (nie mylić z zespołem o podobnej nazwie) to Polska marka produkująca suplementy z tylko i wyłącznie naturalnych, standaryzowanych ekstraktów roślinnych, minerałów i witamin. Nie zawierają sztucznych barwników czy wypełniaczy, a co za tym idzie wpisują się w etykietę „Clean Label” czyli potoczenie mówiąc: czysty skład.
  • Produkty marki to:
  • czysty skład,
  • wegański,
  • wysokiej klasy składniki opatentowane oraz ekstrakty standaryzowane,
  • dostępna cena biorąc pod uwagę zawartość produktu oraz zastosowane dawki,
  • unikatowa, autorska mieszanka,
  • polski producent- dostępne w aptekach 
        Ja wybrałam dwa produkty, które najbardziej odpowiadały moim potrzebom: Look Up – włosy, skóra, paznokcie oraz Shape Up – wspomagający odchudzanie. Obydwa produkty spisały się znakomicie.

Dla urody – Look Up & Shape Up

        Moje włosy i paznokcie wreszcie odżyły za sprawą Look Up. Posiadający aż 5 opatentowanych składników preparat (EVNolMax™, BioPerine®, Selen - Selenium SeLECT®) wzmocnił moje paznokcie i odżywił włosy, które teraz rosną jak szalone. Najwyższej jakości składniki, posiadające dodatkowe badania kliniczne potwierdzające ich działanie, zostały zamknięte w małych kapsułkach łatwych do połknięcia. Warto dodać, że to jedyna taka mieszanka z powyższymi składnikami dostępna w Polsce. Jest to produkt działający długoterminowo. Sugerowany czas stosowania 3 miesiące – jednak ja już po miesiącu widzę różnicę. To chyba dzięki zawartości skrzypu polnego i pokrzywy, które odpowiedzialne są za wzrost włosów i ich strukturę, przeciwdziałają wypadaniu i utrzymują prawidłowy stan skóry.
Shape Up natomiast zaczął wspomagać mnie w utracie wagi. Jego 10 aktywnych składników takich jak: papryka roczna (zwiększa termogenezę organizmu), wyciąg z guarany (hamuje apetyt) oraz ekstrakty z gorzkiej pomarańczy i Garcinia cambogia (pobudzają metabolizm tłuszczów i węglowodanów) udało mi się wejść na właściwe tory i podkręcić metabolizm w moim organizmie. Jego stosowanie wspiera utratę wagi podczas ćwiczeń / wysiłku fizycznego. Nie należy oczekiwać efektów bez odpowiedniej diety oraz ćwiczeń. Pamiętajcie o tym! Nie ma drogi na skróty.

Podsumowując….

        Podczas miesięcznej kuracji nie zauważyłam skutków ubocznych czy działań nieporządanych. Suplementy nie kolidowały z przyjmowanymi przeze mnie lekami, a także nie wpływały negatywnie na moje samopoczucie. Jako osoba przyjmująca stałe leki, po konsultacji z lekarzem, stwierdziliśmy, że czysty skład i naturalne składniki nie spowodują uszkodzeń, a wręcz przeciwnie, wspomogą osłabiony organizm. I ogromny plus również, za to, że nie spowodowały uczulenia skórnego (mam AZS) co tylko świadczy o tym, że składniki zawarte w kapsułkach są naprawdę wysokiej jakości. No i naturalne. Dzienna zalecana porcja suplementu to 2 kapsułki, przyjmowane podczas posiłku rano i w ciągu dnia po jednej kapsułce. Popić około 300 ml wody (więc przy okazji uczymy się nawadniać). Nie zaleca się przyjmowania suplementu wieczorem, przed snem. Produkty marki Grrinday możecie kupić na stronie internetowej TUTAJ oraz w wybranych aptekach w całej Polsce (lista TUTAJ).


Share
Tweet
Pin
Share
No komentarze

        Od zawsze powtarzałam, że ja odstraszam nowinki technologiczne. Jak kosmetyki przyciągam, tak z elektroniką mi nie po drodze. Ale staram się przełamać tę klątwę i co rusz czytam i zaopatruje się w różne sprzęty codziennego użytku. Z dość dobrym skutkiem na szczęście. Niestety prawda jest też taka, że mam wysokie oczekiwania. Dla mnie funkcjonalność musi iść w parze z pięknym designem urządzenia. Dlatego też postanowiłam skusić się na smartwatch od Garett Electronics. Przypominający zwykły zegarek, smartwatch łączy w sobie wszystko to, co cenię najbardziej – uniwersalność, nowoczesny styl, poręczność a także – atrakcyjną cenę. Po kilku tygodniach testów mogę powiedzieć z czystym sumieniem – warto było nabyć to cacko.

O firmie, produktach i nagrodach…

        Garett Electronics to jeden z czołowych producentów smartwatchy w Polsce. Urzęduje na naszym rynku już dobre kilka lat, co zaowocowało poszerzeniem asortymentu jak i licznymi nagrodami. Oprócz zegarków (damskich, męskich i dziecięcych) Garett w swojej ofercie ma również: kamery samochodowe, gogle VR czy produkty do pielęgnacji skóry twarzy i wybielania zębów. Obok oferty sprzedażowej, firma zapewnia również profesjonalną obsługę klienta wraz z pomocą techniczną. Jak o sobie mówi Garett?

„My nie staramy się dogonić nowoczesnych technologii – my oferujemy nowe rozwiązania dla współczesnych konsumentów. Garett Electronics jest młodą, prężnie rozwijającą się marką, która posiada produkty, stanowiące najnowsze trendy w świecie elektroniki użytkowej. Proponujemy przedmioty zwiększające standard życia, dzięki wykorzystywanym technologiom. Odkrywamy przed Wami świat urządzeń i akcesoriów o wysokiej funkcjonalności – przydatnych każdego dnia i usprawniających różnego rodzaju czynności”

        Firma nie spoczywa na laurach i wciąż podnosi sobie poprzeczkę, dzięki czemu możemy cieszyć się co rusz poszerzanym asortymentem. A to się ceni! I jak widać nie tylko klienci doceniają pracę zespołu Garett, ale także prestiżowe programy. W latach 2017 i 2018 firma zyskała złote godło w programie „Dobra Marka – Jakość, Zaufanie, Renoma”. Sukces ten powtórzyła w kolejnym roku. „Najwyższa Jakość Quality International”, „Innowacja roku 2018”, „Odpowiedzialny Pracodawca – Lider HR 2019” – to tylko kilka nagród jakie zdobył Garett. Wszystkie certyfikaty możecie zobaczyć na ich stronie. Ich smartwatche (i nie tylko) są również chętnie omawiane przez media - od serwisów tematycznych, po regionalną jak i ogólnopolską prasę i telewizję (występ w PnŚ).

No dobra, ale czy faktycznie są tacy dobrzy? A no są. I wyjaśnię to na przykładzie użytkowania mojego zegarka.

Smartwatch Garett GT20S (Złoty stalowy)

        Jak już wspomniałam dla mnie wszystko musi mieć: dobrą cenę, odpowiednią funkcjonalność i piękny design. Nie ma opcji żebym nabyła coś, co jest drogie, brzydko wygląda i funkcji ma mało. No nie. Jak coś kupować, to porządnie. Dobry smartwatch powinien sprostać tym wyzwaniom na dzień dobry. I ten model jest tego świetnym przykładem. Garett GT20S sprawdza się wszędzie – podczas treningu, w domu, w pracy, na imprezie czy wakacjach. Oto funkcje jakie posiada:

1. Funkcja sportowa: pulsometr, krokomierz, monitor braku aktywności oraz wybór trybów sportowych

2. Wbudowana technologia Bluetooth, dzięki której możemy sterować niektórymi funkcjami telefonu: muzyka, zdalne robienie zdjęć

3. Możliwość prowadzenia rozmów telefonicznych (wbudowany głośnik i mikrofon)

4. Powiadomienia o każdym połączeniu przychodzącym i wiadomości tekstowej (także z serwisów Facebook i Twitter)

5. Wodoodporność – certyfikat IP54

        Przetestowałam zegarek od A do Z. I jestem bardzo zadowolona. Jako osoba nie nosząca zegarków (podobno szczęśliwi czasu nie liczą), ten bardzo przypadł mi do gustu. Jest wygodny, pasek jest regulowany a zapięcie jest naprawdę porządnie zrobione, więc nie ma opcji by go zgubić. Ja wybrałam kolor złoty stalowy – ale w każdej chwili mogę wymienić pasek na inny kolor czy model (skórzany bądź bransoleta). Model GT20S to model….męski. Tak dobrze czytacie. Wybrałam model męski. Ale czy wygląda na męski? Jak dla mnie nie. W damskich brakowało mi kilku funkcji, a ten nie dość, że jest piękny to jeszcze ma wszystko, czego potrzebuję. Przynajmniej jestem uniwersalna - po wymianie koloru, mój facet również może go użytkować, jak np. pojedzie w trasę. GT20S jest naprawdę wielozadaniowy. I odporny. Zdążyłam go już potraktować wodą, kawą, żelem antybakteryjnym i kremem do rąk. I co? Działa bez zarzutu.

        Ekran dotykowy to poezja. Działa płynnie, nic się nie zacina, wszystko jest wyraźnie pokazane. Połączenie z telefonem jest banalnie proste, a gdyby ktoś miał wątpliwości -wszystko jest dokładnie opisane na stronie w zakładce FAQ. Czy znalazłam jakieś wady? Nie. I mam nadzieję, że ich nie znajdę. Na dzień dzisiejszy smartwatch sprawuje się wzorowo i liczę na długą współpracę z nim.

Podsumowując

        Garett Electronics to marka, która udostępnia zaawansowane technologie szerokiej rzeszy odbiorców. I to w atrakcyjnych cenach. Wciąż rozwijająca się firma budzi zainteresowanie i zaufanie wśród klientów, a cała kadra zawsze jest chętna do pomocy. To profesjonaliści i fachowcy o wysokich kompetencjach w zakresie technologii i designu. Garett troszczy się o wysokie standardy oferty i jakość obsługi konsumentów, więc wcale nie dziwię się, że zgarniają nagrody jedna po drugiej. Ja osobiście polecam smartwatche. Nie tylko dla kobiet czy mężczyzn, ale też dla dzieci. Bezpieczne dziecko to spokojny rodzic. Warto inwestować w takie rzeczy. Z marką na pewno zwiążę się na dłużej. Upatrzyłam już sobie kilka rzeczy, które mam w planie kupić. Jak tylko to zrobię, na pewno dam Wam znać jak wypadły po testach. Zachęcam do sprawdzenia strony internetowej i bogatego asortymentu sklepu online. Na pewno każdy znajdzie tam coś dla siebie. Jak ja znalazłam, to Wy tym bardziej.



Share
Tweet
Pin
Share
No komentarze

 


        Po kilku wpadkach z cateringami na długi czas dałam sobie z nimi spokój. Zepsute jedzenie, tragiczne doprawienie, ceny z kosmosu nijak mające się do jakości - z tym w większości kojarzą mi się Poznańskie (i nie tylko) cateringi. Próbowałam opcji sokowej, slim, sport - no nie wyszło. Pech. Oczywiście rynek diet pudełkowych jest ogromny - można przebierać do woli. Ja trafiałam średnio dobrze. Raz sugerowałam się opiniami na stronie, innym razem skusiła mnie promocja. Albo było niezjadliwe, albo chodziłam głodna. Dlaczego zdecydowałam się ponownie spróbować? Z dwóch powodów. Po pierwsze, chciałam wreszcie ogarnąć swoje problemy z jedzeniem, a po drugie skusili mnie znajomi z Koszalina. Jak wypadła Dieta od brokuła przeczytacie poniżej.

Gang brokuła – o firmie i ofercie słów kilka

        Firma działa od 2017 roku i została założona w Trójmieście przez dwójkę przyjaciół. Ich plan na przyszłość? Tworzenie marki „Diety od Brokuła”, wprowadzanie nowych diet oraz miast. Jak dla mnie brzmi super. Na dzień dzisiejszy Brokuł oferuje diety w opcjach:
  1. Slim:
  • od 1200 do 2500 kcl
  • do wyboru mamy: wege, wege + fish, dieta o niskiej zawartości laktozy/glutenu/glutenu i laktozy
  1. Sport:
  • od 1200 do 3500 kcl
  • do wyboru mamy: standard i gain (od 1 do 4) – polecana dla osób uprawiających sport
  1. Dajcie mi tylko jeść :D
  • różnorodna kaloryczność,
  • do wyboru mamy: zdrowy obiadek plus, pakiet office M/XL, śniadanie + obiad + kolacja M/XL (możliwość opcji wege)
        Brokuł prężnie się rozwija i co rusz podbija nowe miasta. Od 1 listopada urzęduje w Poznaniu, Malborku i Starogardzie Gdańskim. Oprócz tego znajdziecie go również w: Szczecinie, Koszalinie, Słupsku, Trójmieście i okolicach, Elblągu, Olsztynie, Ostródzie, Nidzicy, Działdowie, Grudziądzu, Bydgoszczy, Toruniu, Łodzi i okolicach, Warszawie i okolicach, Płońsku, Ciechanowie, Włocławku, na terenie Nowego Dworu Mazowieckiego, Płocku, Kołobrzegu oraz Białogardu. Aktualną listę miast znajdziecie na ich stronie.

        Posiłki rozwożone są specjalnie przystosowanymi do tego celu samochodami-chłodniami wyposażonymi w agregaty chłodnicze. Kierowcy codziennie odbierają przygotowane paczki z posiłkami bezpośrednio z chłodni i dostarczają wprost pod drzwi. Wiele pytań i oburzenia budzi torba, w której jedzenie przyjeżdża. Jednak spokojnie – brokuł stara się dbać o środowisko. Surowce użyte do produkcji toreb są nieszkodliwe, nadają się do recyklingu i posiadają dodatek oksybiodegradowalny, który przyśpiesza jej rozkład w warunkach naturalnych.

"Nasze diety przygotowywane są ze szczególną starannością i dbałością o każdy szczegół. Zapewniamy różnorodność, doskonałą jakość oraz przestrzeganie zasad zdrowego odżywania. Wspieramy naszą wiedzą oraz umożliwiamy konsultacje z dietetykiem, który pomoże Wam w doborze odpowiedniej kaloryczności. Nieustannie pracujemy nad tym, aby spełniać oczekiwania najbardziej wymagających osób. Słuchamy sugestii naszych Klientów i zmieniamy się dla Was!”
        
        Ekipa brokuła to sztab ludzi, którzy dbają by firma się rozwijała i karmiła swoich klientów jak najlepiej. Ich Facebook oraz Instagram to barwne posty i masa informacji – tam też codziennie pojawia się menu. Oprócz tego strzałem w dziesiątkę jest kanał na Youtube, który mam nadzieję będzie obfitował w ciekawe filmy z życia firmy, produkcji jedzenia i ważnych informacji żywieniowych. Może wpadną też jakieś treningi? Byłabym za!

Złota piątka według Borkuła to:

  1. Najniższe ceny
  2. Różnorodność
  3. Zdrowie
  4. Czas
  5. Świeżość
Czy przedkłada się to w praktyce? Już Wam mówię.

Dieta jak zawsze od poniedziałku

        Oczywiście jak na starą wyjadaczkę dietowych ekscesów przystało, początek przygody z borkułem przypadł na poniedziałek. Wiecie - nowy tydzień nowa ja, nowe możliwości. Po konsultacji z dietetykiem (który jest dostępny w Ekipie Brokuła) wybrałam opcję Sport 1500 kcl, miesiąc bez weekendów. Jedzonko przyjechało w niedzielę wieczorem WRESZCIE o normalnej godzinie. Zawsze między 20 a 22 mam już swoje pudełka w lodówce. To jest dla mnie ogromny plus, że nie muszę wstawać w nocy, martwić się czy ktoś mi torby nie gwizdnie, kiedy będę spała. Mam nadzieję, że tak już zostanie. Samo jedzenie jest dobrze zapakowane, torba zawiązana dość mocno. Nie trafiłam jeszcze na uszkodzone pudełko. Cały proces transportu i opakowań na plus.

        Przejdźmy teraz do jedzenia. Różnorodność – no nie ma nudy. Jeśli ktoś szuka prostych i jałowych potraw to brokuł nie jest dla niego. Tutaj codziennie mamy coś innego. Ja zakochałam się w ich placuszkach twarogowych, maśle ziołowo-pomidorowym i fajitas z warzywami. Nie brakuje mi niczego. Jest wytrawnie, jest słodko. Równowaga zachowana. Jedzenie nie jest jałowe – dla mnie poziom przyprawienia jest ok. Czy muszę dojadać? Nie, choć nie ukrywam, że czasami dodaje sobie jakiś owoc czy warzywo (nie mogę żyć bez pomidorów). Dla mnie 1500 kcl w wersji sport jest super. Nie za dużo, nie za mało. Jak wprowadzę treningi, wtedy będę myśleć nad zmianami. Teraz jest ok.

        Jakość posiłków a cena? No jestem w szoku. Bo Borokuł to jeden z najtańszych cateringów, jakie udało mi się znaleźć. No i jakość posiłków jest naprawdę super. Nie ma oszczędzania, nie ma skąpstwa. Jest tanio i jest smacznie.

        Czy znalazłam jakieś wady i niedociągnięcia? Nie, chociaż fajnie by było gdyby z czasem zostało wprowadzone wykluczanie nielubianych składników bądź tych, które mogą uczulać. Jako alergiczka nie wszystko mogę zjeść w całości, a wielka szkoda. Nad tym Bokule możesz pomyśleć. Fajną opcją byłoby też dodanie kaloryczności na każdy posiłek. No i więcej miast. Jak widać ich „Złota piątka” sprawdza się całkowicie.

Na koniec słów kilka…

        Kocham gotować - to nie podlega jakiejkolwiek dyskusji. Jednak brak czasu, nieregularne jedzenie (i ciężka relacja z nim), dobre opnie znajomych sprawiły, że zaufałam Brokułowi. I nie żałuję. Jako osoba, która przeszła wszelkie możliwe diety (od tych sokowych po kapuściane a na głodówkach kończąc) bardzo ostrożnie podchodzę do kwestii diet i odchudzania. Od małego przyjmuję leki sterydowe (astma oskrzelowa i AZS pozdrawia). Raz tyję, raz chudnę. Raz czuję się lepiej, raz gorzej. Raz biorę tonę leków, raz mam spokój na lata. Nie mniej jednak kult diety i nagonkę na bycie fit przerobiłam. Zapłaciłam za to wysoką cenę, jaką jest problem z jedzeniem. Raz jest moim przyjacielem, raz największym wrogiem. Moja relacja z nim jest ciężka, wyboista i problematyczna. Łatwo wpadam w tryb "nie jem nic" i "muszę szybko schudnąć". Zdarza się też opcja "zajem nerwy". Niestety sytuacja jaka obecnie panuje w Polsce też nie należy do przyjemnych. Siłownie, baseny - zamknięte. Lekarze - jak nie masz korony to nie chcą Cię leczyć. Motywacja do czegokolwiek - ch*jowa. No ale trzeba było spiąć dupkę i się ogarnąć. Wyciągnąć rękę po pomoc i spróbować wyjść na prostą. Stąd Dieta od Brokuła. Bardzo dziękuję Pani dietetyk za wysłuchanie moich problemów i pomoc – tego często brakuje w firmach z dietami pudełkowymi. Cieszę się, że spróbowałam. Że wyrobiłam sobie zdanie sama. W internecie jak zawsze zdania są podzielone. Wszystkim się nie dogodzi, dlatego zachęcam Was byście sami zawsze wszystko sprawdzili. Nigdy nie wiadomo czy konkurencja nie wypisuje bredni. Nie trafiłam na zepsute jedzenie, na uszkodzone pudełka, na opóźnienia czy w ogóle brak jedzenia na dany dzień. Dla mnie Diety od Brokuła spisują się świetnie i mam nadzieję, że nie spoczną na laurach i będą wciąż podnosić sobie poprzeczkę. Jeśli tak – na pewno zwiążę się z nimi na dłużej.


A teraz mała niespodzianka! 
W porozumieniu z Brokułem mam dla Was kody rabatowe: -10% dla nowych klientów, byście mogli (tak jak ja) sami wyrobić sobie opinię o firmie i ich jedzeniu. Każdego, kto chce kod zapraszam do kontaktu w wiadomości prywatnej (mailowo czy na instagramie/facebooku). Kod obejmuje całą ofertę Brokuła, także każdy znajdzie coś dla siebie. 

Przetestujcie i dajcie znać jak Wam smakowało!
Share
Tweet
Pin
Share
No komentarze
Older Posts

About me

awaked_moments

A tak naprawdę Magdalena Surmacz – recenzentka, instagramerka i ponownie blogerka. Marzycielka twardo stąpająca po ziemi. Pyskata awanturnica, która zawsze ma coś dopowiedzenia. Mój blog – moje zasady. Mój świat i miejsce gdzie uchylam dla Was rąbka tajemnicy w tematach które mnie kręcą.

Enjoy!

Follow Us

  • facebook
  • tumblr
  • google+
  • instagram
Obsługiwane przez usługę Blogger.

Szukaj na tym blogu

  • Strona główna
Facebook Twitter Instagram Tumblr

Created with by BeautyTemplates | Distributed by Blogger